Świat okiem nauki #4: o emocjach, depresji i subtelnych niuansach naszego psychicznego krajobrazu

Jak radzić sobie, gdy świat staje na głowie?

Na to pytanie postarają się odpowiedzieć: dr Marzena Rusanowska z Instytutu Psychologii PAN, Joanna Flis z Uniwersytetu Szczecińskiego oraz dr Piotr Toczyski z Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej. W najnowszym odcinku serii „Świat okiem nauki” Justyna Dżbik-Kluge rozmawia o emocjach, depresji i subtelności naszej psychiki.


Żyjemy w czasach przymusu mówienia, że czujemy się okej, dobrze, świetnie. Dlaczego to sobie robimy?

Według Joanny Flis problem jest systemowy. Wszystkiemu winne są kody kulturowe, którym podlegamy. Sami siebie zapraszamy do udzielenia utartej stałej odpowiedzi. „W języku angielskim, w krajach anglosaskich, w zasadzie nie ma innej odpowiedzi niż takiej, która świadczy o tym, że jest okej.”.

Czy my jako społeczeństwo czujemy się źle, że w mediach mówi się o kryzysie psychicznym?

Jako społeczeństwo nawet nie zauważamy tego jak się czujemy. Jesteśmy krajem, w którym mówienie o emocjach nie istnieje. To musi znaleźć gdzieś ujście i nie będą to wybuchy radości, zauważył Piotr Toczyski. Przy czym – jak wskazali zgodnie wszyscy goście – Polska nie wyróżnia się na tle innych krajów Europy.

Trudno nie odnieść wrażenia, że dostaliśmy pakiet różnych przekonań czy norm społecznych, które utrudniają nam kontakt ze swoimi emocjami i nazywaniem swojego wewnętrznego świata.

Każdy z nas ma swój zestaw przekonań, który jest przystosowany do naszej kultury. Dla przykładu: uniemożliwia on mężczyznom wyrażanie uczuć związanych z wrażliwością. Popatrz na strukturę oddzielenia mężczyzn od matek, czyli od… wrażliwości. Bardzo szybko mówimy chłopcom, że bycie bardzo blisko mam szereguje ich jako maminsynków. Kobiety też mają zakazane emocje, które mają rzekomo odbierać im kobiecość: jeżeli jesteś walcząca, asertywna i świadoma, to jesteś babochłopem – podkreśliła Joanna Flis.

Kryzys psychiczny, którego emanacją jest większa zapadalność na depresję, jest faktem? Jeżeli tak, to dlaczego jesteśmy świadkami tego kryzysu?

Mamy chroniczny kryzys psychiczny od dekad. To, co się zmieniło, to po prostu fakt, że mamy większą łatwość mówienia o nim. Według Marzeny Rusanowskiej często sami sobie hodujemy depresję albo mamy ją hodowaną. To nie jest tak, że pewnego dnia się budzimy i nagle mamy depresję. Często nawet nie rozpoznajemy prawidłowo jej symptomów. Ale prosty łańcuch wydarzeń może doprowadzić do „wyhodowania” depresji. Większość pacjentów tak naprawdę tę depresję nosi w sobie od lat. A jej symptomy rozpoznajemy dopiero wtedy, kiedy stają się potężne.

Co jest nie tak, że coraz więcej osób młodych (ale nie tylko) mówi: „dobra, ja już nie chcę tu być”?

Należy rozróżnić myśli samobójcze od myśli rezygnacyjnych. Nie trzeba mieć depresji, aby targnąć się na własne życie. Osoby z zaburzeniami lękowymi częściej popełniają samobójstwo niż osoby z depresją. Samobójcy wcale nie szukają śmierci. Szukają ulgi od cierpienia, a samobójstwo w tym momencie wydaje się jedynym rozwiązaniem. Marzena Rusanowska, która pracuje z młodzieżą, dostrzega u osób młodych presję płynącą z modelu kapitalistycznego, który promuje narcystyczne postrzeganie siebie. „Masz dostać się na najlepsze studia, bo to determinuje twoją przyszłość. Do mnie przychodzą nastolatkowie, którzy twierdzą, że jak nie zdadzą matury i nie dostaną się na studia, to cała ich przyszłość jest przekreślona. Tego typu presję pamiętam także ze swojej szkoły” – stwierdza. Ważne są także relacje rodzicielskie. Z perspektywy dziecka zaniedbanie przez opiekuna to przemoc.


Cały materiał jest dostępny na kanale YouTube PAN:

Psychika na zakręcie – Świat okiem nauki #4