Zanim wybierzesz wymarzony kierunek studiów sprawdź co PAN radzi! Rozmowa z prof. Grażyną Borkowską

W ramach serii podcastów „A co PAN radzi?” przedstawiciele wybranych dyscyplin naukowych wskazują na potencjalne drogi rozwoju osobistego i zawodowego dla absolwentów poszczególnych kierunków. W dwudziestym już odcinku serii profesor Grażyna Borkowska opowiedziała o tym co w tym kontekście zaoferować może literaturoznawstwo  i jakie przewagi daje ukończenie takich studiów. Zapraszamy do lektury naszego podsumowania rozmowy!

Co to w ogóle jest to literaturoznawstwo?

Jesteśmy, właściwie zawsze byliśmy, na etapie definiowania naszej dyscypliny. Dość szerokiej, bo obejmuje ona literaturę polską i literaturę obcą. Obejmuje też filologię języków. Więc zakres naszej dyscypliny jest szeroki, a teraz jeszcze doszła dodatkowa komplikacja, że pan minister powołał nową dyscyplinę, która w jakiś sposób nakłada się z literaturą. Mianowicie polonistykę jako rzecz zupełnie wydzieloną.

No właśnie to czym się różni polonistyka?

Nie do mnie należy odpowiedź na to pytanie, ponieważ byłam przeciwniczką takiego podziału. Uważam, że polonistyka doskonale mieści się w literaturoznawstwie i nie wymaga odrębnych metod badawczych, odrębnych zespołów badawczych. Uznano, że nasza rodzima literatura powinna podlegać wyjątkowej pieczy i być może stąd podział.

Kto powinien iść na literaturoznawstwo, a kto na polonistykę?

Polonistyka w niektórych ujęciach przybiera  postać dyscypliny, właściwie kultury poznawczej, nawet historycznej , obejmującej zagadnienia dotyczące Polski, polskości, polskiej kultury. Nie tylko literatury, ale także historii kultury, mentalności. Więc polonistyka byłaby taką dyscypliną wkraczającą poza inne dyscypliny, taką bardzo interdyscyplinarną. To jest oczywiście jedna z koncepcji. Myślę, że tego typu rozwiązanie będzie trudno wprowadzić we wszystkich szkołach wyższych, być może w niektórych przybierze ona taki kontekst. Natomiast w innych przypadkach będzie po prostu badaniem literatury wyłącznie polskiej, ograniczonej do literatury polskiej. Może mniej zorientowanym na wychwytywanie nowych metodologii, co literaturoznawcy, po prostu i z definicji, i z potrzeby własnej czynią. (…) Natomiast ponieważ nie bardzo wierzę w taki kierunek działań myślę, że polecałabym bardzo ten wybór skierowany na literaturoznawstwo, chociaż jest jeszcze jeden aspekt związany z polonistką, który może być atrakcyjny. Mianowicie język polski obejmujący literaturę, gramatykę polską i inne zagadnienia jest przedmiotem szkolnym. To znaczy, że absolwenci polonistyki mogą liczyć na pracę.

Czyli jeśli ktoś chciałby pracować w szkole, uczyć języka polskiego, to bardziej polonistyka niż literaturoznawstwo?

Formalnych ograniczeń dotyczących obu tych dyscyplin w kwestii zatrudniania ich w szkole nie ma, ale nie jest powiedziane, że one nie zostaną wprowadzone. Więc wydaje się, że taką dyscypliną, inną, która w sposób bardziej naturalny i bardziej zdecydowany kieruje absolwentów ku szkołom jest właśnie polonistyka.

To różniliśmy już te dwa pojęcia. Myślę, że to jest bardzo przydatne, ale po co w ogóle się zajmować literaturoznawcą? Co to w ogóle jest? Jak to się lubi czytać książki, no to niech sobie czyta książki. Po co jeszcze do tego studia?

Literaturoznawstwo zapewnia studentom, potem absolwentom wiele dodatkowych atrakcji, których sami nie wymyślimy. Musimy się ich nauczyć. Cała sprawa czytania. Jest sprawą trudną. To znaczy. musimy zdawać sobie sprawę, że można czytać w różny sposób i te inne sposoby wykraczające poza zanotowanie fabuł postaci bohaterów są naprawdę godne najwyższej uwagi. Literaturoznawcy uczą czytania bardzo dokładnego i bardzo przemyślanego. Literaturoznawcy uczą czegoś, co wydaje mi się w ogóle podstawowe i najbardziej atrakcyjne w naszych dyscyplinach, w polonistyce i literaturoznawstwie, ale w tej ostatniej szczególnie. Mianowicie uczą nas, że nie ma jednego sposobu czytania i nie ma jednego sposobu odczytania. Ba nawet kiedyś wyznawało taką zasadę, że liczą się tylko interpretacje. I właśnie tutaj  wymieniłam to kluczowe, magiczne słowo interpretacja. Jak bardzo interpretacja oparta na pewnych założeniach literaturoznawczych może wręcz odbiegać od takiego prostszego odbioru jakiejś książki wszystko jedno. Jak ona może wywracać nasze przyzwyczajenia lekturowe.

Można podać jakiś przykład?

Takim przykładem jest interpretacja „Lalki” Prusa. Kiedy w różnych czasach różnie tę powieść odczytywano właśnie uwzględniając inspirację. To może być po prostu powieść obyczajowa. O tym, co się działo w Warszawie pod koniec dziewiętnastego wieku, czy w ostatniej ćwierci dziewiętnastego wieku, ale może to być też powieść o samym Prusie, o jego doświadczeniu historii i dzieciństwa.

Pytanie, które mi się zawsze nasuwa, czy można być troszkę za daleko? Każdą interpretację możemy przedstawić. Ja sobie wyobrażam to w ten sposób, że musi jednak istnieć pewna wartość dodana dla interpretacji, żeby ona w ogóle miała rację bytu

Zapewne są granice, a one są wyznaczane przez wiedze, intelekt i taką rzetelność badawczą tych, którzy nowe hipotezy formułują. Myślę, że naprawdę poważny literaturoznawca wcale nie posunie się nazbyt daleko. Myślę, że tym, co nas ogranicza, to podstawa materialna książki i nie tylko materialna. Jej wygląd wewnętrzny, pewien kontekst historyczny i to krótko omówię, nawiązując do sprawy feministycznej i genderowej. Bardzo często pisarzom i pisarkom dziewiętnastowiecznym, zarzuca się daleko idącej niedostatki, że to jednak nie jest emancypacja, że jednak kobiety były udomowione. Tu można podać wiele argumentów, że jeżeli nawet pracowały, to były przeznaczane do określonych prac, zwykle zresztą mniej zarabiały niż mężczyźni. I powiedziałabym, że ten krytycyzm wpisany w niektóre perspektywy genderowe, nie zawsze jest zasadny. Kontekst historyczny, który na przykład w badaniach genderowych chcielibyśmy zabrać, to tak jakby  twierdzić, że nie było żadnych różnic kulturowych między wiekiem XIX a XX. Nie da się tego zrobić. Myślę, że trzeba tutaj szukać jakiegoś złotego środka. Wiem, że to jest trudne, to znaczy próbować aplikować te nowe punkty widzenia do powieści dawniejszych, ale robić to jednak tylko w pewnym wymiarze i zawsze się zaznaczając różnice, kiedy się przekracza tę historyczność na rzecz ahistoryczności. Inne ujęcie jest myślę niesprawiedliwe wobec pisarzy tamtej epoki.

Literaturoznawca zajmuje się nie tylko literaturą piękną, ale zajmuje się również dyskursami i to dyskursami rozmaitymi, także prasowymi – słowem wygłaszanymi w życiu publicznym. Możemy tutaj mówić, nawet gdybyśmy bardzo nie chcieli, gdyby nam wszelkie moralizowanie było obce, że literaturoznawcy przygotowują do życia obywatelskiego.

To kto nie powinien w ogóle myśleć o tym kierunku?

Myślę, że ktoś kto wyłącznie ceni umiejętności praktyczne i bezpośredni efekt swojej pracy.

Wiemy już, że można pracować w szkole. To się już wymieniliśmy. Wiemy, że można tłumaczyć książki. Czy jest jeszcze jakiś spektrum zawodów, które byś wskazała jako typowe?

Praca w służbie cywilnej, czyli praca w różnego typu urzędach wyższych lub niższych rangą. Gdzie są bardzo potrzebni ludzie z pewną wrażliwością, subtelnością, znajomością języka polskiego. Wszyscy narzekamy bardzo na różne druki publiczne, które dostajemy i których nie rozumiemy. Tutaj byś musiał bardzo mnie gasić, bo mam takich przykładów bardzo wiele, więc nie będę wchodzić na tę ścieżkę. Wydaje się to bardzo nudne, bycie urzędnikiem, ale to nieprawda. Urzędnicy, jeśli podchodzą do swoich obowiązków kreatywnie i rzetelnie, naprawdę mogą w jakimś stopniu zmieniać rzeczywistość. Życzę sobie żeby właśnie urzędy były zapełnione tego typu ludźmi, a nie urzędnikami, którzy nie mają serca do pracy, ani też umiejętności, żeby swoją pracę ująć w formuły przyjazne dla odbiorcy.

Funkcjonuje taki stereotyp, że ludzie, którzy idą na polonistykę czy literaturoznawstwo, to są często osoby, które marzą o tym, żeby realizować się właśnie w tworzeniu literatury, niekoniecznie interpretowaniu. Czy to jest prawda?

To jest nowy trend. I śmiem twierdzić, że przejęty z amerykańskich doświadczeń. Chyba taka była kolejność rzeczy. On jest w Polsce zupełnie nowy, to znaczy przez wiele lat w ogóle nikomu nie przyszło do głowy, że studia literaturoznawcze mogą służyć temu celowi, żeby wykluczać z zawodu pisarza.

Zmierzamy powolutku do końca, ale chciałem z ręką na sercu bez żadnej ściemy powiedz mi, poleciłabyś studiowaniu literaturoznawstwa komuś ze swojej bliskiej rodziny?

Tak, bo uważam, że to są bardzo otwierające intelektualnie studia. W ogóle nie mówiliśmy o tym, ale warto może jedno zdanie powiedzieć, że na studiach literaturoznawczych kontakt z humanistyką światową jest bardzo duży. Ja nie twierdzę, że nie ma tego samego na socjologii czy psychologii, która w ogóle operuje językiem angielskim niemal we wszystkim. To odbywa się tutaj trochę inaczej poprzez przyswajanie rozmaitych koncepcji językowych ale głównie filozoficznych. Teraz literaturoznawstwo się bardzo przesunęło w właśnie w tę stronę. Więc ten kontakt jest i wracając do tego podchwytliwego pytania odpowiadam też z ręką na sercu. Tak poleciłabym. Z taką jeszcze dodatkową wskazówką, że te studia muszą być bezwzględnie uzupełnione dobrą, a nawet bardzo dobrą znajomością przynajmniej jednego języka obcego. Myślę, że bardzo pożądane byłyby dwa języki. (…) Jeżeli nawet nie byłaby to umiejętność na poziomie tłumaczeniowy przekładowym. Literaturoznawstwo to nie tylko czytanie książek i badanie dyskursu, ale też badanie rozmaitych koncepcji właśnie z zakresu filozofii czy psychologii. Na tym opierają się te nowatorskie odczytania. Więc tak, z tym małym dopełnieniem.

Cały wywiad obejrzeć można na kanale PAN w serwisie YouTube: